Powoli wkraczała na teren tundry. Od wielu dni wędrowała po krainie, ale wczoraj poczuła, że dzień rozwiązania może być niedaleki. I właśnie dlatego postanowiła odwiedzić swoją samotnię, która przynajmniej powinna być jej ostoją. Kątem oka zerknęła na swój napięty brzuch, zastanawiając się, ile czasu spokoju jeszcze pozostało do momentu kulminacyjnego. W końcu ujrzała przed sobą ledwo widoczne wejście, nieśpiesznym truchtem zbliżając się do niego w dość umiarkowanym tempie. Parsknęła głucho, przedzierając się przez korytarz. Powoli zbliżała się do głównego pomieszczenia - w zasadzie jedynego - aby w końcu móc spokojnie legnąć na posłaniu wyściełanym miękkimi materiałami.